Przejdź do głównej zawartości

Stawiajmy na pasjonatów

Dzisiejsze czasy to z pewnością era internetu, który ma chyba większy zasięg do ludzi niż telewizja. Nie ma się co temu dziwić, gdyż zdecydowanie więcej informacji można przeczytać właśnie włączając komputer. Tyczy się to właściwie każdej dziedziny, w tym także piłki nożnej. Kiedyś ludzie czerpali wiedzę z gazet, radia czy tv, dziś w dużej mierze zastąpił to wszystko internet, a to dlatego, że jest niemal nieograniczony. Ludzie mają wybór co chcą oglądać, czego słuchać, co czytać i niekoniecznie są zmuszeni do słuchania danych ekspertów i komentatorów. W pogoni za dynamicznie rozwijającym się świecie postanowiłem i ja pójść w tym kierunku, dlatego też rzadziej zdarza mi się oglądać mecze piłkarskie w telewizji i co ważne słuchać ekspertów. W głównej mierze mam na myśli telewizje otwarte, które pokazują dany mecz, ponieważ cieszy się ogromnym zainteresowaniem narodu, a ten przecież nie zawsze wie co najlepsze. I tak przykładowo telewizja puści mecz Polska- Irlandia, gdzie za ekspertów albo się bierze piłkarzy, którzy dawno w piłkę zakończyli grać, a o rywalu mają pojęcie nieco większe niż przysłowiowy Kowalski. Jeszcze gorzej to wygląda podczas meczów klubów i to najlepiej zagranicznych.

Na początek nie chciałbym być źle zrozumiany. Zdaję sobie sprawę z tego, że telewizje otwarte w obecnych czasach nie skupiają się na danej dyscyplinie sportowej i niekoniecznie muszą wiedzieć wszystko. Mimo to jest kilka rzeczy niezwykle zabawnych, ale również takich które chyba nie powinny się pojawiać. Oglądając mecze reprezentacji Polski często można spotkać się z tzw. pompowaniem balona. Kadra jest wywyższana, bo Robert Lewandowski został ogłoszony wielką gwiazdą i reszta musi się jego bać. Do ludzi, którzy piłkę oglądają cztery razy do roku takie zdania najwidoczniej trafiają, te następnie przeradzają się w ogromne nadzieje. Nie inaczej jest również z polską piłką klubową. Mistrzem Polski okazała się Legia, najbogatszy klub i gdy przychodzi do meczu chociażby z F91 Dudelange z Luksemburga, to raczej w telewizji nie słyszy się nic o rywalu. Tak ogromny naród nie do końca wie, co za rywal czeka polskiego mistrza i czy futbol stoi na tym samym poziomie co przykładowo 30 lat temu. W telewizji pojawiają się znane osobistości, co jest zrozumiałe. Tacy byli piłkarze jak Jan Tomaszewski, Marcin Żewłakow czy trenerzy jak Jerzy Engel oraz Paweł Janas z pewnością mają ogromną wiedzę. Problem w tym, że tej wiedzy potrzebnej na dany moment raczej brakuje. Bo co może pan Engel, Tomaszewski czy inny popularny w polskim świecie piłkarskim pan wiedzieć o reprezentacji Senegalu czy drużynie F91 Dudelange, którą nie zajmuje się na co dzień. Czy nie lepiej zaprosić ludzi, którzy mają pojęcie o danym zespole, o lidze. Po prostu pasjonatów? Takich na prawdę można znaleźć.

Właściwie pod tym tytułem można byłoby zaznaczyć również telewizje płatne. Tych dziś jest na pęczki. Chcesz oglądać więcej spotkań, od czasu do czasu jakieś studio, to płać. Mnie to nie dziwi. Wiedzę trzeba cenić, bo by ją zdobyć trzeba wiele pracy, czasu i poświęcenia. Może też dlatego piszę sam na własnym blogu, a nie pracują w poważnej firmie, która zajmuje się poważnie futbolem. Ten w internecie i w telewizjach płatnych stoi na coraz to lepszym poziomie. Stawia się tam na młodych, zdolnych i ambitnych ludziach, którzy mogą współpracować z byłymi zawodnikami czy trenerami, którzy to podczas komentowania meczów piłkarskich z pewnością mają wpływ na kibica. Normalnym jest, że przykładowo ligę niemiecką komentuje człowiek, który się zajmuje tym niemalże na co dzień oraz facet, który w piłkę grał w danym kraju albo i w danym klubie. Jeżeli nawet owego jegomościa nie ma podczas komentarza, to często zasiada w roli gościa- eksperta w studio. I chyba ten kierunek jest najbardziej odpowiedni dla kibiców. Po co częstować naród sloganami "polska Borussia gra z PSG" czy "Polska jest wyżej w rankingu FIFA, dlatego jest faworytem danego meczu". Takich rzeczy raczej nie opowiedzą pasjonaci.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Droga do pucharów- Estonia

Nadbałtycki mały kraj, to kolejny członek UEFA, który będzie toczył boje w europejskich pucharach. Być może jeden z czterech zespołów z Estonii będzie rywalem któregoś polskiego klubu, ponieważ takiej ewentualności wykluczyć nie można. Z tego też powodu warto może się zawczasu przyjrzeć temu, co może czekać zespoły z ekstraklasy w zbliżającym się sezonie w europejskich pucharach. Można się oczywiście pocieszać, że Estonia nie posiada klubów, których należy się bać. Należy jednak wyciągać wnioski z historii i uważać na drużyny, które na papierze wydają się słabsze. O Ligę Mistrzów Flora Tallin jako mistrz swojego kraju będzie toczyć boje o Ligę Mistrzów. Ta jednak wydaje się bardzo odległym celem i bardziej prawdopodobne jest to, że zespół przejdzie tylko jednego rywala, co też będzie niezwykle wymagającym wyzwaniem. W poprzednim sezonie ta sztuka się nie udała, gdyż lepszy okazał się słoweński zespół NK Domżale. O Ligę Europy Kolejnego reprezentanta Estonii kojarzyć mogą kibice

Poznajmy rywala Górnika- AS Trenczyn

Zabrzański Górnik uznawany za najsłabszego reprezentanta Polski w obecnej edycji europejskich pucharów z wielkimi problemami pokonał ostatni zespół z Mołdawii- czyli Zarię Balti. Tym razem ekipę prowadzoną przez trenera Marcina Brosza czekać będzie rywal nieco bardziej wymagający będący w nieco lepszej formie. Pocieszeniem niech będzie fakt, że zabrzan czeka niedaleka podróż, bo do sąsiadującej Słowacji. Najnowsza historia Piłkarze z Trenczyna poprzedni sezon zakończyli wysoko w tabeli, dzięki czemu znaleźli się na arenie międzynarodowej. W tej podczas I rundy zmierzyli się z serbskim Budognostem Podgorica, którego udało się pokonać najpierw na wyjeździe 0:2 i w meczu rewanżowym awansować po remisie 1:1. Podobnie jak w Polsce, również i na Słowacji ruszyła niedawno liga, lecz pierwsze spotkanie najbliższego rywala Górnika zostało przełożone, tak więc o ligowej formie niewiele wiadomo. Trener i drużyna Szkoleniowcem zespołu jest dobrze znany w Lechii Gdańsk- Ricardo Moniz. Holen

Poznajmy rywala Legii- Spartak Trnawa

Drugim przeciwnikiem mistrza Polski w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów będzie słowacki mistrz- Spartak Trnawa, który okazał się minimalnie lepszy od bośniackiego Zrinjskiego Mostar. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że ten przeciwnik zawiesi legionistom poprzeczkę wyżej aniżeli ostatni rywal z Irlandii czyli Cork City. Z drugiej jednak strony można się spodziewać, że warszawiacy będą w lepszej dyspozycji, gdyż za nimi będzie już jakiś mecz na polskich boiskach w ramach ekstraklasy. Czas poznać rywala zza południowej granicy. Najnowsza historia Spartak Trnawa w poprzednim sezonie pierwszy raz wygrał mistrzostwo swojego kraju, dzięki czemu klub stanął przed szansą gry w kwalifikacjach do Ligi Mistrzów. Na ten moment klub zrobił jeden krok do przodu pokonując mistrza Bośni i Hercegowiny- Zrinjskiego Mostar, z którym udało się wygrać tylko raz, a raz padł remis. Trener i drużyna Drużyna mistrzostwo zdobyła pod okiem Nestora El Maestro, teraz jednak budowana jest przez dobrze znanego